Meg

Meg

Z punktu widzenia czarnej kotki

Uwaga! Ten blog piszę ja, kotka Meg.

środa, 30 maja 2012

Pani domu smutno...

Pani domu jest smutno.
Najlepsza przyjaciólka się nie odzywa.
 Nie, żeby ze złości, tylko po prostu jest zajęta i nie ma czasu dla pani domu. A pani domu chciałaby mieć w swoim życiu troszkę więcej tej przyjaciółki i za nią tęskni..

Pani domu zawsze dzwoni do niej i pisze smsy,( przeważnie bez odpowiedzi). Tym razem pani domu postanowila poczekać aż przyjaciółka sobie o niej przypomni. No i tak mijają tygodnie.
Jak myślicie czy to dobry pomysl?

A może to tylko pani domu nie może żyć bez przyjaciółki??
Nie wiem co jej doradzić, pomóżcie.

Wasza Meg.

Koty zkocimiętkowane.

Nasypano nam suszonej kocimiętki na ławeczkę.
Uwielbiamy kocimiętkę.


I wcinamy kocimiętkę..
.
Nasi ludzie boją sie kocimiętkę posadzić w ogródku, a to dlatego..


Nie wszystkie koty reagują na kocimiętkę i jest to prawdopodobnie uwarunkowane genetycznie.
Okolo 80 procent kotow jest wrażliwych na kocimiętkę. 
 Kocimiętke można posadzić w ogródku, lub na działce, lecz trzeba podjąć środki ostrożności. Najlepiej roślinę przykryć siatką lub koszykiem, tak aby kot miał dostęp tylko do niewielkij części rośliny. Co ciekawe, podobno ten stan  rozkoszowania się kocimiętką trwa ok. 15 minut, potem koty przestają na nia reagować na pewien czas. Sprytna natura.
                                                                          


Odurzona wasza Meg

piątek, 25 maja 2012

Complete Uses of a Dead Cat

Macie tak czasem, że śmieszy was coś, co w ogole nie powinno być śmieszne ,lub jest 'politically incorrect", ( jak to powiedzieć po polsku?)
Ja tak mam i to nie tylko wtedy, gdy jestem pod dzialaniem kocimiętki , lub innych napojów wyskokowych ( mleczko?), aczkolwiek to intensyfikuje doznania śmieszności.
No więc obśmiałam się ostatnio nad makabrycznymi rysunkami z książki " Complete Uses of a Dead Cat".




.............przyda się w biurze


......................i w toalecie



......jest niezbędny przy swędzących plecach...
książkę polecam, na wieczory przy kocimiętce, lub przy innych substancjach o podobnym działaniu w wersji dla ludzi.

Dzisiaj ja mam taki wieczór, więc sobie oglądam reklamy z kotami i dla kotów.
No i dowiedziałam się dlaczego już nie dostaję GO CAT, choć tak bardzo go lubię.


Nasi ludzie chyba myślą, że to dzięki tej karmie tak lubie skakać po dachach. Hehe...


A wiecie, co się dzieje w IKEI, po zamknięciu?



Prócz tego okazalo się, że niektore koty NAPRAWDĘ lubią mleko:

I jeszcze do tego maja pięc palców jak ludzie....


Żona pokazuje mężowi magazyn mody z najnowszymi modelami zimowymi i mówi:
- Chciałabym mieć takie futro...
Na co mąż spoza gazety:
- To jedz whiskas.



Najpierw nakarmił kota, a potem nakarmi żonę...Choć ona kręcila glową że nie chce...

A niektóre reklamy są tylko dla kotów, więc proszę dajcie poogladać waszym futerkom.


I napiszcie czy im sie podobała.

Wasza Meg


wtorek, 22 maja 2012

Jestem grzeczna

....bo nie mam innego wyjścia.

Krzyś zainstalował prosty wynalazek- dwa kubeczki z wodą na słupkach , które uniemożliwiają mi korzystanie z mojego ' punktu obserwacyjno- ucieczkowego'.

Zostało leżakowanie i wygrzewanie się na słoneczku.
Wakacje na Bermudach?
Dziękuję, mam w domu...



Komu by się chciało wyjeżdżać?

czwartek, 17 maja 2012

Meg latająca

Ten wpis piszę ja, pani domu, ponieważ Meg wyskoczyła na miasto. Nie wiem co dalej będzie, bo od końca sierpnia, kiedy zamontowaliśmy siatkę i zrobiliśmy "ulepszenia" Meg nie mogła się wydostać z ogródka i było zupełnie bezpiecznie. Aż tu nagle.

Meg cały czas planowała, obliczała i namierzała. Wczoraj skoczyła ze swojego " punktu obserwacyjnego" z dalszego słupka jak akrobatka, więc Krzyś zrobił dalsze umocnienia, wszerz między słupkami, zupełnie nie do przebicia. I patrzylismy co dalej, nikt się nie zaczaił się z aparatem, bo byliśmy święcie przekonani, że nie będzie żadnej akcji.

A Meg siedziała na słupku, machała ogonem i namierzała. Próbowała na dwóch łapkach jak Meerkat, i nagle, skoczyła po skosie, poleciała z ogonem zadartym do góry. Jak helikopter. Dosłownie opadły nam szczęki.

Biedna Lucy długo siedziała pod parkanem patrzyła to na nas to na parkan i pytała w swoim języku gdzie jest Meg. Ja myślę, że ona się boi o Meg, bo Lucy zaznała życia na ulicy i boi się że Meg spotka coś złego.

A Meg jak to Meg, przygoda jej pachnie że hej.

Nie mam pojęcia co dalej zrobimy, czy damy jej trochę polazić po dachach, do czasu aż zrobimy porządne zabezpieczenia.

Narazie mamy w domu rozgardiasz , bo robimy podłogę na piętrze, śpimy wszyscy na materacach na dole. Lucy bidulka całe dwa dni przesiedziała pod sofą, bo bała się stukania i hałasu. Co daje mi do myślenia że może kiedyś coś bardzo złego ją spotkało ze strony ludzi. A teraz nawet nie mogę jej wypuścić do ogródka, bo otworzyłam boczną furtkę na powrót marnotrawnej Meg. Lucy jest wyražnie niespokojna.

No, ulżyłam sobie, idę sprzątać na górę, może ją wypatrzę na jakimś dachu. Trzymajcie kciuki.

środa, 16 maja 2012

Jestem dachowcem..

Nudzi mi się w tym ogródku.. Chcę na ptaszki!

Że ogródek zabezpieczony, żaden problem!

Wystarczy jeden dłuuuuugi skok!

I już!

Jestem po drugiej stronie siatki!

Przestańcie mnie wołać!

Tak mi dobrze na tym dachu..

Nie skusisz mnie pysznościami. Nie zejdę i już!

W końcu jestem dachowcem.

Jak myślicie, czy powinnam być kotką dachową, czy salonową?



niedziela, 13 maja 2012

O sąsiadach zza płota i o niebezpieczeństwach czyhających na kota

Mrrauu! Nie wierzę, że już prawie połowa maja, a ja nie pisałam jeszcze o liliach.
Prawie wszyscy wiedzą o liliach, ale gdyby się tak się zdarzyło że ktos jeszcze nie wie - błagam:
NIE SADZCIE LILII W OGRÓDKACH I NA DZIAŁKACH, A JEŚLI MACIE TO ZNISZCIE.
NIE KUPUJCIE LILII DO DOMU!
LILIE TO ŚMIERC DLA KOTA!!!

Lilie i rośliny liliowate, jak krokus czy konwalia, stanowią dla kotów śmiertelne niebezpieczeństwo. Wystarczy, ze kot przejdzie pod lilią i pyłek zostanie na jego futerku, a potem to zliże, najprawdopodobnie umrze do 5ciu dni na niewydolność nerek i mocznicę. Wystapia wymioty i jesli ilość toksyny była duża, kota nie mozna już uratować. Przy mniejszej ilosci toksyny, życie kota można przedlużyć lekami, ale przy niewydolności nerek, marne to kocie życie..

Przypuszczam, że bylo to jednym z powodów, dlaczego nasi ludzie zdecydowali sie nie wypuszczać nas z ogródka. W naszej okolicy, czyli na przedmieściu, ale myślę, że i w calej Anglii na przedmiesciach, w małych miasteczkach i na wsiach dominują koty wychodzące.
Ludzie nie lubią mieć z kotami zachodu i często w domu nie ma nawet kuwety. Domownik, wychodząc rano do pracy "wystawia" kota przed dom.
Takie koty znają okolicę, zwykle nie odchodzą za daleko, często siedzą na progu i zagadują przechodnia: - miau, nie wiesz przypadkiem kiedy obiadek? W czasie pogody wygrzewają sie na słoneczku, mają też swoje kryjówki w raze deszczu.

Czasem w dzrzwiach od ogródka ludzie mają tzw. catflap, czyli klapki otwierane dla kota, żeby sobie mogl przyjść i wyjść kiedy zapragnie.

Inne koty radzą sobie po swojemu, np kot z sąsiedniej ulicy radzi sobie tak:
Uchylone górne okienko..
Kot hop na parapet....hop na daszek nad drzwiami.....hop na parapet na pietrze...a z tamtąd "wślizguje" sie do domu tak:



Ale wracając do tych drzwiczek dla kota. Myślę, że ludzie tu dają kotom za dużo wolności dla swojego świętego spokoju. Często kotu wolno wyjść nawet w nocy, a wiadomo, że my koty jesteśmy nokturalne i nam sie bardzo buszowanie po nocy podoba.
Naszym ludziom też trudno jest zgarnąć mnie i Lucy z oródka, gdy jest ciemno.
Ale w nocy czychaja na koty inne niebezieczeństwa, na przyklad lisy, ktorych w naszej okolicy jest dużo, koty tez wdają sie w bójki miedzy sobą, szkoda nawet myśleć...

Wczoraj moj Krzyś sfotografował takiego przystojniaka niedaleko nas, kot pozował "z dobrej strony", z drugiej strony nie miał oczka, ładnie zaszyta ranka. Szkoda, że nie opowiedział swojej historii.

W zeszłym roku na wiosne, nasza Pani Domu idąc z Krzysiem do szkoły po młodsze dzieci zauważyła leżacego pięknego, czarno-bialego kota. Krzyś miał chyba przeczucie, że coś jest nie tak bo podszedł bliżej i okazało się, że noga i bok kota są cale we krwi.
Pani szybko zadzwoniła do RSPCA (Royal Society for Preventing Cruelty to Animals) i 'kocia karetka" zjawiła sie szybciej niz przyjechalaby 'ludzka".
Mamy szczęście, bo oddzial RSPCA znajduje się w sąsiedniej wiosce i ten zajmuje się prawie wyłącznie kotami. To właśnie z tamtąd wzięliśmy Lucy.
Kota przewieziono do lecznicy gdzie okazało się, że kot miał zlamaną kość miednicy i inne urazy, najprawdopodobniej został potrącony przez samochód. Potrzebował trzech operacji, a kiedy się "wylizał', został zaadoptowany.
Kiedy Pani Domu odbierała Lucy z tego schroniska, zapytała o tego kota. Była tam ta sama osoba, ktora przyjechała 'karetką'. Powiedziala: Bardzo sie cieszymy, bo ten kot znalazł wspaniały dom. Dobrze sie skonczyło, aczkolwiek poszukiwania właściciela nie dały rezultatu. Może tak mialo być.

I tak czsem koty się gubią, błąkają się, aż znajdzie sie dobra dusza i przygarnie albo zabierze do schroniska.
Dbajcie o swoich przymilańskich. Niech one będą bezpieczne. I nawet jeśli Wasze koty są bezpieczne, błagam Was, edukujcie wszystkich na temat lilii. Wiele kotów żyje na działkach. Niech nie stanie im się krzywda.

Wasza Meg



sobota, 5 maja 2012

Romantycznie i nostalgicznie o tym i owym..

Ostatnio, dzięki zaprzyjażnionym blogom trafiłysmy na wiersze Franciszka Jana Klimka i nie możemy się oderwać.
Ale najbardziej zahipnotyzowana jest Pani Domu.
Przyznaję, ten ktoś rozumie kocią duszę, aczkolwiek z człowieczego punku widzenia... No weżmy chociaż taki  cudny wierszyk:

DO NIEJ

Przyznaję, nie jesteś pierwsza,
choć pewnie tak byś wolała,
Już wcześniej w podobnych wierszach
inna swe imię widziała.

Inna tuliła się do mnie,
( tak się to zwykle zaczyna)
i przyznam nie calkiem skromnie
że też nie była jedyna.

I chociaż w serduszku masz łezki
bo w świecie żyjemy dość wrednym,
jesteście jak słone orzeszki:
nie można poprzestać na jednym.

Więc kiedyś, choć słaby i siwy,
znów jakąś podobną uwiodę,
bo jestem po prostu wrażliwy
na taką, jak twoja urodę.

Całując dziś łepek twój śliczny
mam jednak wahania co chwilę,
bo brat twój jest identyczny
i czasem niestety się mylę.

Tak samo przytulny i miły,
tak samo cieplutki ma brzuszek,
tak samo jak ty urokliwy,
czarny, puszysty kłębuszek.


Z tego wszystkiego Pani Domu zatęskniła za swoim rodzinnym Krakowem, szczególnie w maju, kiedy w powietrzu królują zapachy kwitnących bzów i akacji, gdy jedzie się tramwajem o wieczornej porze a te zapachy dosłownie wlewają sie do rozgrzanego tramwaju, a Krakow jakby pustawy i tylko pary zakochanych snują sie gdzienigdzie..
Taki obrazek sprzed dwudziestu lat ukazal sie pani domu w pamięci i teraz pani jest tęskno..


Ale, ale,  prawie zapomnialam Wam powiedzieć ze mamy z Lucy EPUZERA.
Przychodzi sąsiad i na nas zerka tylko nie wiemy ktora z nas mu sie bardziej podoba.




Przystojniak, prawda?
Ale ja, jak to ja, zaraz napuszam ogon i udaję że On mi się nic a nic nie podoba.
Jaka ja czasem jestem nieznośna!
Trenowałam ucieczkę na nasze malutkie drzewko, na które wiem, że mi nie wolno wychodzić!




Taka ze mnie kotka- psotka.

Wasza Meg.