Meg

Meg

Z punktu widzenia czarnej kotki

Uwaga! Ten blog piszę ja, kotka Meg.

wtorek, 15 stycznia 2013

Zima!

Spadł u nas pod Londynem wczoraj pierwszy śnieg.
Tak może ze trzy centymetry.
Już przestałam się dziwić,że taki śnieg powoduje totalny paraliż tutejszego życia. No bo tutaj zimy nikt poważnie nie traktuje. Zima jest jak katar,stan przejściowy, kto by się tym przejmował.
Toteż wszyscy tu zimą zawsze są 'zaskoczeni'.
Tak jakby przypadla ona co najmniej w środku lata.

Więc nie dziwi mnie już to,że w zeszłym roku, gdy napadało śniegu centymetrów z sześć, zamknięto lotniska  na parę dni, drogi były nieprzejezdne a i nawet szkoły pozamykano. Nie dziwi mnie to że dzieci nie posiadają zimowych butów, a szaliki noszą tylko mamy- a dzieci angielskie mają zawsze kurtki niedopięte pod szyją.
Ale wczoraj, na zimowej szlai ( było jeden stopień na plusie,więc paciaja była świetna przy odbieraniu dzieci ze szkoły)*, i tatusiowie!, tatusiowie brnąc po paciajowatej bryi w szmacianych, tenisówkopodobnych butach, zupelnie mnie rozbroili! 
Niech żyją Wyspy!

* z opowiadania Pani Domu, ja dzieci nie odbieram.



A Seal nasz kochany uwielbia zimę.
Zrobił nawet bałwana, którego używał jako twierdzy obronnej, kiedy nasi chłopcy bili się śnieżkami.





Ja i Lucy byłyśmy raczej niechętne do zimowego szaleństwa i trzeba było nas namawiać do wyjścia z domu.
My wolimy ciepełko!
W końcu, niechętnie wyszłam,bo musiałam, skoro nie lubię korzystać z toalety domowej.
Nie było tak żle.

Życzę Wam miłej zabawy na śniegu oraz niedalekiej wiosny ( sobie tylko wiosny)

Wasza Meg

środa, 9 stycznia 2013

Roztargnienie

Pani Domu zrobiła wczoraj duże zakupy.
Wchodząc do domu, obładowana jak wielbłąd, zawołała- Pomocy!
Pan Domu, jak zwykle,wisząc na telefonie (ma kilka wolnych dni,ale oczywiście pracuje!), wziął od Pani ciężkie siaty.
Po rozpakowaniu zakupów Lucy zapytała:
-A mnie co kupiłaś? Głodna jestem.


-No własnie,a gdzie jest kocie jedzenie?-zawołała Pani Domu
Nie było.
-Jak to,przecież kupiłam trzy duże pudła, gdzie to jest?
-Może zostawiłaś w samochodzie- przytomnie zaproponował Pan Domu
W samochodzie nie było.
-To gdzie ja podziałam torbę z kocim jedzeniem i do tego moją własną głowę?? -Pani Domu zaczęła panikować.
-Muszę wrócić do sklepu -postanowiła.
Ale na szczęście najpierw zrobiła sobie herbatę  i usiadła w pokoju. A pod stołem......
- Ja to tu postawiłem?- Pan Domu był serdecznie zdziwiony.
-A ja się zastanawiałam, czy z moją głową wszystko w porządku...- odetchnęła z ulgą Pani Domu.
Ja też odetchnęłam, bo dostaliśmy pyszny obiadek.
Nie rozumiem dlaczego ludzie robią kilka rzeczy na raz i jeszcze do tego nie do rzeczy.
Zrobiliście kiedyś coś bezwiednie?
Włożyliście może klucze do lodówki, a masło do szafy?
Czekam na ciekawe opowieści.
Trzymajcie sie ciepło, a głowę najlepiej zawsze na tym samym miejscu.

Wasza Meg