Meg

Meg

Z punktu widzenia czarnej kotki

Uwaga! Ten blog piszę ja, kotka Meg.

niedziela, 12 sierpnia 2012

Zaczarowana Dorożka

Nasi ludzie "bywali" w Krakowie.
 Trafili na upały, ale i tak się dobrze bawili.
Na rynku, nawet póżnym wieczorem w poniedziałek bylo jak w rozgrzanym garncu.
 Pani Domu "weszło" coś w szyję- ani ruszyć, ani zjeść, ani się pośmiać;  na szczęście, podratowana lekami przeciwbólowymi mogła wrócić do domu. Jeszcze trochę boli, ale mniej.

Krzyś zauroczony efektami trzaskał zdjęcia jak popadło.




Trudno było ustalić, która dorożka jest zaczarowana.


A tym bardziej koń.




Dorożki są trochę bardziej wiedeńskie niż krakowskie.
No cóż, liczy się komfort pasażera.

W knajpie dorożkarskiej też już nie to samo.
Chyba że pomylili knajpy...

Aż w końcu znależli zaczarowaną dorożkę. Taką prawdziwie krakowską.

Ale koń- nie.

Zdaje się, że nasi ludzie też dali się nabujać.

Pozdrawiam Was gorąco

Wasza Meg




6 komentarzy:

  1. Myślę, że każda dorożka jest zaczarowana na swój sposób ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzieci były w każdym razie oczarowane. Kraków jest magiczny.

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak - Kraków jest bardzo piękny - ma klimat - piekne zdjęcia i fajna kocia opowieść :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajna wycieczka :-) Miło jest zwiedzać Kraków, choć akurat tego miasta miałam nadmiar przez ostatnie 2 lata ;-) Pozdrawiam i głaski zasyłam

    OdpowiedzUsuń
  5. Fajna zdjęcia wyszły z klimatem :-)
    Koni się boję , za duże jak dla mnie...

    OdpowiedzUsuń
  6. czy w knajpie dorożkarskiej kelnerują zające? :)

    OdpowiedzUsuń